Nie bojkotujcie wyborów!
Nie bojkotujcie wyborów!
Jest na to stanowczo za wcześnie. Najgorsze, co może nam się teraz przytrafić, to rezygnacja, zobojętnienie i zajęcie się ważniejszymi sprawami.
Owszem - mamy epidemię. Owszem - mamy galopujący kryzys w gospodarce. Ale czy to nas zwalnia z myślenia o wyborach prezydenckich? Niestety nie.
Piszę niestety, bo zdaję sobie sprawę, że w wielu krajach na świecie rząd nie posuwałby się do zmiany reguł wyborczych na miesiąc przed wyborami. Przyznałby, że nie jesteśmy niestety technicznie przygotowani na przeprowadzenie wyborów w obecnych warunkach i skorzystałby z uprawnień konstytucyjnych, aby te wybory przełożyć na spokojniejsze czasy.
Ale nie u nas. Jeśli dojdzie do skutku ten zbrodniczy plan, który okryje hańbą wszystkich popierających go w sejmie, to karykatura wyborów - bo nie jestem w stanie nazwać tego wyborami - odbędzie się już za miesiąc. Co zyskamy bojkotując wybory już teraz, i to w tak nieskoordynowanej formie? Nic specjalnego. Co uzyska rząd? Zniechęcenie i rezygnację elekotratu opozycji.
Czy naprawdę ktoś uważa, że jeśli teraz powie się ludziom "bojkotujemy wybory, bo są niezgodne z Konstytucją", to za miesiąc - kiedy Duda zdobędzie 75% przy frekwencji 20% - obudzi się w nich nagle bojowy duch walki, zorganizują pucz i ruszą masowo na Belweder? Czy ktoś zakłada, że po miesiącu powtarzania "to jest teraz nieważne, mamy pilniejsze sprawy", nagle w ludziach obudzi się